Setki najbardziej innowacyjnych przedsiębiorstw informatycznych na świecie zaledwie na 20 tysiącach metrów kwadratowych – taka jest amerykańska Dolina Krzemowa. O powtórzenie jej sukcesów marzy wiele regionów świata. Czy na ponad 310 tysiącach metrów kwadratowych nad Wisłą dałoby się to osiągnąć – zastanawiają się menadżerowie IT w największych polskich firmach oraz liderzy wśród start-upów. We wskazaniu najważniejszych obszarów – szczególnie w kontekście rynku pracy i dostępności talentów – pomagają im eksperci Randstad, którzy prowadzili poświęcony temu tematowi panel w ramach Klubu IT, działającego przy ABSL – Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych.

Innowacyjne pomysły, obecność w Polsce światowych marek i ośrodków R&D, sukcesy polskich start-upów, deklaracje rządzących o wsparciu informatycznych aspiracji – wszystko to sprawia, że Polska ma ambicje pójścia w ślady technopolis wokół amerykańskiego San Jose. Czy jednak na pewno uda się tą wizję zrealizować?

Polscy specjaliści z obszaru IT to niewątpliwie silny element strategii. Ich wiedza jest doceniana na świecie, a potwierdzają to liczne zagraniczne korporacje, które w Polsce lokują swoje centra informatyczne. Jeszcze kilka lat temu zaczynaliśmy od 30-osobowego zespołu. W tej chwili jest nas już kilkaset osób, a w warszawskim biurze zajmujemy się kluczowymi dla firmy projektami, często całymi strategiami, m.in. w zakresie BI, big data, czy interactive marketing – wylicza Piotr Biniewicz, Global IT Operations Section Head w Procter&Gamble. Dodaje, że Warszawa wybierana jest jako najbardziej kompetentne miejsce, a to dlatego, że doceniane jest wykształcenie specjalistów, a DNA inżynierskie w Polsce postrzegane jest jako jedno z silniejszych.

Potwierdzają to rankingi – Polacy są stale w czołówce specjalistów posługujących się różnymi językami kodowania. Koledzy po fachu ze wschodu patrzą na Polaków jako specjalistów należących do elity, świetnie zarabiających, na których można się wzorować. Na zachodzie jesteśmy postrzegani natomiast jako zasób doskonałych talentów – przekonuje Maciej Sadowski z Fundacji Startup Hub Poland. 

powstrzymać odpływ talentów

Ta sytuacja sprawia, że zagraniczne firmy chętnie sięgają po cenionych polskich specjalistów. Tymczasem polscy przedsiębiorcy w wyścigu o globalne talenty nie uczestniczą. Dlatego dobrym pomysłem są wszelkie inicjatywy, które zmierzają do przeciwdziałania drenowaniu polskiego rynku ICT, zmniejszeniu puli talentów w kraju. Naszą odpowiedzią było powołanie fundacji, aby talenty w Polsce kumulowały się tak, jak ma to miejsce w Tel Awiwie, Dolinie Krzemowej czy Sztokholmie, nie walcząc przy tym z otwartymi granicami – podpowiada Maciej Sadowski.

Polscy informatycy są wciąż docenianą marką, ale sytuacja się zmienia. Do Polski swoją działalność przeniosło bardzo dużo firm i mają ogromne zapotrzebowanie na informatyków. Ekspertów zaczyna brakować na rynku, rosną więc proponowane im stawki, a i tak firmy często muszą poprzestawać na pracownikach słabiej przygotowanych, którzy nie reprezentują tych samych wartości, z których znani jesteśmy zagranicą  - podkreśla Szymon Seliga, twórca informatycznego start-upu produkującego oprogramowanie dla branży medycznej. Podaż nie nadąża za popytem, a najtrudniej w tej sytuacji jest polskim start-upom, które mają ograniczone fundusze, by walczyć o najlepszych specjalistów na rynku. W Polsce dla informatyków o wysokich kwalifikacjach przechodzenie do strat-upu, który jest na wczesnym stadium rozwoju, z nadzieją, że w przyszłości praca w nim zwróci im się z nawiązką, nie brzmi atrakcyjnie. W Dolinie Krzemowej natomiast różnica pomiędzy pracą w korporacji a pracą w start-upie nie jest aż tak wielka. W dodatku ludzie dzielą się tam na takich, którzy chcą pracować w start-upach i takich, którym to nie pasuje. U nas natomiast w centrum uwagi nie ma kultury organizacyjnej firmy, jest za to wynagrodzenie – podsumowuje Szymon Seliga.

Choć polscy specjaliści są cenieni na świecie, to niekoniecznie ma to odzwierciedlenie na stanowiskach menedżerskich. Według Krzysztofa Jarosza, Dyrektora IT w Media Saturn Holding, brak Polaków wśród zarządzających obszarami informatycznym w korporacjach nie wynika z braku kompetencji, a raczej z obaw menedżerów z zachodu o utratę własnej pozycji. Jest to też kwestia historycznych uwarunkowań związanych z „żelazną kurtyną” – to do Polski przyjechały zagraniczne korporacje, my natomiast nie stworzyliśmy wielu globalnych organizacji – dodaje Krzysztof Jarosz.

Innego zdania jest Piotr Biniewicz. To, że mamy świetnych informatyków nie oznacza, że mamy świetnych menedżerów. To są zupełnie inne kompetencje – podkreśla. Tłumaczy też, że nasz system edukacji świetnie kształci wszelkie zawody technologiczne, ale trudniej jest już z wyposażaniem absolwentów w kompetencje miękkie, umiejętności kierownicze.

przyciągać talenty ze świata

Skoro niedobór talentów może stać się barierą w rozwoju polskich start-upów i to w dodatku pomimo doskonałych kompetencji polskich specjalistów, to w tej sytuacji ratunkiem mogłoby być sięganie po talenty spoza kraju – tak, jak dzieje się to w innych lokalizacjach na świecie, które  próbują podążać drogą Doliny Krzemowej. Okazuje się jednak, że zdaniem ekspertów coraz trudniej sięgać nam po informatyków ze wschodu, bo oferowane w Polsce warunki finansowe coraz mniej odbiegają od tych na Ukrainie czy w Białorusi, a jednocześnie koszty życia są tam niższe. 

W dodatku wynagrodzenie nie zawsze jest jedyną motywacją dla pracowników z zagranicy. Coraz częściej zdarza się, że specjaliści, pomimo proponowanej bardzo wysokiej pensji, rezygnują z podjęcia zatrudnienia z zupełnie innych powodów. Znaczenie zyskują kwestie związane z rozwojem, elastycznością i atmosferą – podkreśla Maciej Sadowski. Jednym z głównych parametrów, obok wynagrodzeni a i rozwoju, jest atrakcyjność miejsca, w którym zagraniczny pracownik będzie żył. Czy jest tam interesujące życie kulturalne, czy jest tam po prostu pięknie, czy jest gdzie wybrać się rowerem na przejażdżkę? Niestety, dla wielu Polska wciąż nie kojarzy się w pierwszym momencie z  atrakcyjnym miejscem docelowym. Potrzebujemy magnesu, żeby wygrać drugim, lepszym wrażeniem – zauważa Maciej Sadowski z Fundacji Startup Hub Poland.

Na atrakcyjność w oczach zagranicznych pracowników wpływ mogą mieć także interesujące projekty, które przyjdzie im realizować. W tym zakresie decyzje podejmują jednak często centrale globalnych korporacji. 

Na zmianę klimatu mogłyby też wpływać instytucje państwowe. Przedstawiciele firm zatrudniających specjalistów z obszaru IT wskazują, że jedną z trudności są procedury związane z zatrudnieniem cudzoziemców spoza Unii Europejskiej. W wielu innych krajach kontynentu trwają one zaledwie dwa tygodnie. W Polsce ten czas jest znacznie dłuższy.

Dodatkowo wpływ ma również środowisko naukowe. Dotychczas często uczelnie nie interesowały się realizacją projektów z biznesem, jednocześnie nie śledziły trendów w zatrudnieniu, nie badały jakich absolwentów warto kształcić w odpowiedzi na przyszłe zapotrzebowanie pracodawców. To się powoli zmienia, ale przed nami jeszcze długa droga.

Wśród trudności przedstawiciele firm zatrudniających specjalistów z obszaru IT wskazują także długie procedury związane z zatrudnieniem cudzoziemców spoza Unii Europejskiej. W wielu innych krajach kontynentu takie procedury trwa zaledwie dwa tygodnie. W Polsce ten czas jest znacznie dłuższy.

tworzyć klimat dla talentów i start-upów

Zdaniem specjalistów działających w sektorze IT, na potencjalny sukces lub porażkę koncepcji polskiej Doliny Krzemowej ogromny wpływ ma współdziałanie wielu podmiotów, nie tylko samych firm. Dolina Krzemowa jest ekosystemem, składa się z wielu płaszczyzn – startupów, uczelni, przedsiębiorców, funduszy - podkreśla Piotr Biniewicz z Procter&Gamble. Jego doświadczenie podpowiada, że ostatecznie udaje się z każdym z tych elementów porozumieć, ale i tak pojawiają się liczne wyzwania. To za ich sprawą w Polsce daleko jeszcze do pełnej symbiozy korporacji i start-upów. Z naszych doświadczeń wynika, że udaje się zrealizować z powodzeniem 1 na 10 takich projektów. Problem nie pojawia się ani po stronie start-upów, ani po stronie korporacji. Wyzwaniem jest fakt, że te dwa światy muszą się jakoś porozumiewać – dodaje Piotr Biniewicz.

To zdanie podziela też druga strona – start-upy. Zwraca jednak uwagę na wstrzemięźliwość korporacji: – Bardzo rzadko zdarza się aby z drugiej strony pojawiła się dyskusja na temat, jak można dostosować produkt do aktualnych potrzeb biznesowych organizacji. Na strart-upy często patrzy się jako na twórców zamkniętych rozwiązań i produktów. Tymczasem sukcesem jest ciągła ewaluacja i dostosowanie rozwiązania do potrzeb Klientów, niestety często jest to realizowane bez wsparcia korporacji. Natomiast nasze doświadczenie pokazuje, że wdrażając jeden produkt/usługę poznajemy realne potrzeby i na tej bazie możemy zdefiniować nowe wymagania a tym samym rozszerzyć zakres bazowy lub utworzyć zupełne inne usługi z korzyścią dla obu stron. Wyzwaniem jest więc trafianie na właściwych ludzi w korporacjach, którzy są otwarci i widzą szerzej potencjalne zastosowanie rozwiązań – wyjaśnia Artur Basiura, IT Manager i Przewodniczący Rady Nadzorczej w start-upie Gradis.

Jak podkreślają eksperci, często też korporacje obawiają się zainwestować w start-upy większe pieniądze. Proponowane kwoty wystarczają na ogół na początek działalności start-upu, ale nie pozwalają na nic więcej. Wszystkie te czynniki wpływają więc na sytuację, w której rzadko można wymienić firmy informatyczne z Polski, polskie start-upy, które odniosły globalne sukcesy. Z informatykami jest trochę tak, jak z mechanikami. Możemy powiedzieć, że w Polsce mamy świetnych mechaników, ale najbardziej znane marki motoryzacyjne powstają poza Polską. Podobnie wygląda polski rynek IT – podsumowuje Szymon Seliga.

Randstad Polska, jako firma głęboko zakorzeniona w polskim rynku pracy, postanowiła w ramach klubu ABSL rozpocząć cykl dyskusji o tych elementach, które  kształtują rynek pracy w sektorze. Nie bez powodu pierwszym z tematów jest polski rynek start-upów. Mimo, że znani jesteśmy jako kraj bardzo dobrych inżynierów, ta część rynku rozwija się wolniej niż w innych lokalizacjach. Tymczasem warto pamiętać, że rosnąca liczba polskich startu-pów, które odniosły sukces, oznacza też więcej miejsc pracy nie tylko dla specjalistów IT, ale także dla ludzi z działów usługowych, księgowości –podkreśla Michał Jarząbek, Branch Manager w Randstad Polska. Jesteśmy przekonani, że rozpoczęcie tej dyskusji w gronie managerów IT, CIO i dyrektorów rozwoju oprogramowania pomoże tchnąć nowego ducha i odświeżyć nasze poglądy na to co my, ludzie na co dzień współpracujący ze start-upami, możemy zrobić, żeby ta gałąź rynku rozwijała się lepiej. W naszej opinii duże przedsiębiorstwa i korporacje mogą, a nawet powinny przyjrzeć się bliżej pomysłom polskich start-upowców. Potrzebne jest odpowiednie nastawienie ludzi, którzy kierują lokalnymi działami IT i rozwoju oprogramowania. Mamy nadzieję, że spotkania takie jak to w ramach Klubu IT ABSL, staną się motorem zmian na naszym rynku – dodaje Michał Jarząbek.